Słodka ziemia Zobacz większe

46,00 zł

Informacje dodatkowe

Seria Biblioteka Christianitas
ISBN 9788382052299
Oprawa Miękka ze skrzydełkami
Format 125x195
Stron 404
Podtytuł O kulturze wyczerpania i powrotach nadprzyrodzoności
Ebook https://tyniec.com.pl/e-booki/2309-e-book-slodka-ziemia-9788382052534.html

Podziel się

Michał Gołębiowski

Słodka Ziemia

A może prawdą jest to, co od dawna przedstawiano nam jako oczywistość: dzieje Boga i człowieka są prostą opowieścią rodzinną?

Któregoś dnia przyćmiło ojca, tak że wyszedł do ogrodu, wziął w ręce piłę i porżnął jabłoń. Słońce przestało prześwitywać przez gałęzie i liście, już nie oglądaliśmy go w ten sposób, co kiedyś. Przychodzili ludzie zmęczeni pracą, umorusani ziemią, pachnący trawą, spuszczali wzrok, nie dowierzali.

A więc ojciec zniszczył drzewo; jak sam później przyznał – nie pamiętał dlaczego, ale potem przyszedł poranek, kiedy inny Ojciec naprawił jabłoń. Z kikutów zaczęły wyrastać gałązki, a te, które wcześniej oszczędził los, wypuściły kwiaty, najpierw chorowite, później zdrowe, tak że patrzyliśmy zdumieni na życie, mówiąc sobie: „Ach, to tak, czyli o to chodzi w tych całych powtórnych narodzinach”.

Wcześniej nie znaliśmy przecież źródeł odrodzenia; jedliśmy owoce, ale nigdy nie zostaliśmy wtajemniczeni w prorocze pieśni. Jabłoń po prostu tam rosła, zawsze i zwyczajnie, obecna, odkąd moja rodzina sięgała pamięcią, zasadzona w dniu, w którym mama przyszła na świat (taka to historia „rodzinnej odwieczności”).

I oto życie wywołało w nas zbawienną skruchę. Niedługo później ojciec, chcąc odkupić swoje winy, kupił gruszę i porzeczkę. Pracowaliśmy w ogrodzie przez cały dzień, aż wszystkich nas zalał zmrok.

Problem kultury sprowadza się, jak sądzę, do etyki spojrzenia, która wymaga odpowiedzialności, a wraz z nią pewnego rodzaju ascezy, która odziera mnie z projekcji i naddatku myśli, a przywraca jasność widzenia rzeczy takimi, jakie są. „Popatrzcie na figi i na wszystkie inne drzewa” (Łk 21,29) – mówił Jezus. Na rzeczywistość można bowiem spojrzeć jako na zbiór danych, które należy przyswoić i wykorzystać, albo jako na coś danego i zadanego mnie samemu, abym mógł się przemienić. Jednocześnie rzeczywistość jawi się jako pojęcie czyste i proste, w pewnym sensie nieuchwytne. Jako takie wymaga raczej wejścia w bezpośrednie doświadczenie poprzedzone „olśnieniem”, aniżeli mnożenia opisów czy wyjaśnień. Literatura powinna nas na to doświadczenie otwierać, nie zaś je zastępować.

Więcej szczegółów

Co za bogata książka! Gdy wędruje się w niej z Autorem przez naturę łąk i rzek, jest się świadkiem ich metafizycznego zgłębienia, rozmowy z Bogiem i o Bogu, poprzez stworzenie. Tęsknoty i prawdy realizmu poznawczego jest tam tyle, że chciałoby się powiedzieć: „Oto rodzi się medytacja spleciona z filozofii chrześcijańskiej i odpoczynków pielgrzyma”. Kto jest świadkiem tej pieśni o ukrytym Bogu wszechobecnym, chętnie powie: „Dobrze nam tu być”. Ale Autor zaprasza też do pójścia na niziny, wręcz na „depresje” kultury niedowiarstwa i bluźnierstwa. A mimo całkowitej zmiany otoczenia („metafizyka coca-coli”!) rzutuje na nie żywą pamięć odkryć metafizycznych wiary. Bywalec szczytów zstępuje do otchłani, podpowiadając strzygom i potępieńcom pogodnie katolickie rozwiązanie ich rozpaczy. Dante z pewnością by ostrzegał: „Oni już cię nie usłyszą”. Guarda e passa, spójrz znowu na niebo / Paweł Milcarek

Recenzje

: Lektura o człowieku szukającym sensu w czasach dzieci kwiatów.

: książka warta uwagi, polecam

: Znakomite medytacje z pogranicza literatury, poezji, filozofii i religii

: Jest piękne - te słowa w książce. Wiem, że głupi jestem, a ... zrozumiałem, trafiło w sam środek duszy

Dodaj recenzję

Napisz recenzje

Słodka Ziemia

Słodka Ziemia

A może prawdą jest to, co od dawna przedstawiano nam jako oczywistość: dzieje Boga i człowieka są prostą opowieścią rodzinną?

Któregoś dnia przyćmiło ojca, tak że wyszedł do ogrodu, wziął w ręce piłę i porżnął jabłoń. Słońce przestało prześwitywać przez gałęzie i liście, już nie oglądaliśmy go w ten sposób, co kiedyś. Przychodzili ludzie zmęczeni pracą, umorusani ziemią, pachnący trawą, spuszczali wzrok, nie dowierzali.

A więc ojciec zniszczył drzewo; jak sam później przyznał – nie pamiętał dlaczego, ale potem przyszedł poranek, kiedy inny Ojciec naprawił jabłoń. Z kikutów zaczęły wyrastać gałązki, a te, które wcześniej oszczędził los, wypuściły kwiaty, najpierw chorowite, później zdrowe, tak że patrzyliśmy zdumieni na życie, mówiąc sobie: „Ach, to tak, czyli o to chodzi w tych całych powtórnych narodzinach”.

Wcześniej nie znaliśmy przecież źródeł odrodzenia; jedliśmy owoce, ale nigdy nie zostaliśmy wtajemniczeni w prorocze pieśni. Jabłoń po prostu tam rosła, zawsze i zwyczajnie, obecna, odkąd moja rodzina sięgała pamięcią, zasadzona w dniu, w którym mama przyszła na świat (taka to historia „rodzinnej odwieczności”).

I oto życie wywołało w nas zbawienną skruchę. Niedługo później ojciec, chcąc odkupić swoje winy, kupił gruszę i porzeczkę. Pracowaliśmy w ogrodzie przez cały dzień, aż wszystkich nas zalał zmrok.

Problem kultury sprowadza się, jak sądzę, do etyki spojrzenia, która wymaga odpowiedzialności, a wraz z nią pewnego rodzaju ascezy, która odziera mnie z projekcji i naddatku myśli, a przywraca jasność widzenia rzeczy takimi, jakie są. „Popatrzcie na figi i na wszystkie inne drzewa” (Łk 21,29) – mówił Jezus. Na rzeczywistość można bowiem spojrzeć jako na zbiór danych, które należy przyswoić i wykorzystać, albo jako na coś danego i zadanego mnie samemu, abym mógł się przemienić. Jednocześnie rzeczywistość jawi się jako pojęcie czyste i proste, w pewnym sensie nieuchwytne. Jako takie wymaga raczej wejścia w bezpośrednie doświadczenie poprzedzone „olśnieniem”, aniżeli mnożenia opisów czy wyjaśnień. Literatura powinna nas na to doświadczenie otwierać, nie zaś je zastępować.