20,00 zł
Wydanie | Drugie,2018 |
ISBN | 9788373547940 |
Oprawa | Miękka |
Format | 125x195 |
Stron | 144 |
Brak | Tekst który się nie wyświetla i musi być na końcu, jeśli nie ma podtyułu |
Kto by chciał doszukiwać się w tej książce konkretnych miejsc i ludzi, temu nic nie będzie pasowało, a najmniej – chronologia wydarzeń. Na przykład figury w niszach bram cmentarnych do dzisiaj pozostają w sferze planów; w miejscu dawnego sklepu (z łączką na tyłach) jest już od kilku lat dodatkowa sala szkolna, a za nią nie ma i nigdy nie było żadnego gospodarstwa, tylko pole; może Albert jeszcze się nie pobudował? Najlepiej czytać to po prostu jako powieść, i to fantastyczną. Co natomiast w niej jest autentyczne, to nauki głoszone przez Wspólnotę Ostatniego Ostrzeżenia i przez Egzorcystę; wszystko to, włącznie z historią czerwonej krowy, rzeczywiście padło z ambony, i to niedawno, prosto w moje uszy. Na takich też naukach oparte są konferencje kuzyna Daj-Dwa. Natomiast felietony Smętka wzorowane są na tekstach dziennikarskich, nie kaznodziejskich.
Szantopierz i archanioł
Kto by chciał doszukiwać się w tej książce konkretnych miejsc i ludzi, temu nic nie będzie pasowało, a najmniej – chronologia wydarzeń. Na przykład figury w niszach bram cmentarnych do dzisiaj pozostają w sferze planów; w miejscu dawnego sklepu (z łączką na tyłach) jest już od kilku lat dodatkowa sala szkolna, a za nią nie ma i nigdy nie było żadnego gospodarstwa, tylko pole; może Albert jeszcze się nie pobudował? Najlepiej czytać to po prostu jako powieść, i to fantastyczną. Co natomiast w niej jest autentyczne, to nauki głoszone przez Wspólnotę Ostatniego Ostrzeżenia i przez Egzorcystę; wszystko to, włącznie z historią czerwonej krowy, rzeczywiście padło z ambony, i to niedawno, prosto w moje uszy. Na takich też naukach oparte są konferencje kuzyna Daj-Dwa. Natomiast felietony Smętka wzorowane są na tekstach dziennikarskich, nie kaznodziejskich.
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
URODZIŁ się — jak my wszyscy — pewnego czerwcowego poranka, gdy słońce dobrze już przygrzało dachówki. Zapiszczał, ale wśród pisku kilkudziesięciu nowonarodzonych jego głos był słyszalny tylko dla matki. Ta westchnęła z ulgą i ogonem pod-trzymała malca, gdy przez chwilę bezradnie skrobał miękkimi jeszcze pazurkami po krokwi. Zaczepił — i pierwszy strach, płynący z nagłego znalezienia się w pustej przestrzeni, ustąpił miejsca pierwszemu przypływowi poczucia bezpieczeństwa. Chłód... tak, ale nie tak znów ostry, można wytrzymać. Brak ścian dookoła; ale na szczęście malec był jeszcze ślepy i nie widział, jak głęboko mógłby spaść, gdyby nie krokiew. Ciepłe, miękkie futro matki: radość. I już trafił na źródło swego pożywienia: do bezzębnego, miękkiego pyszczka popłynęło mleko, wypełniając malca nieznaną dotąd, nową rozkoszą. Jak każdego z nas.
Potem język matki na jego gładkiej, jeszcze bezwłosej skórze. Matka powiedziała:
— Mój czarny żuczek.
I takie było jego pierwsze imię: Żuczek.
Nie wiedział jeszcze, że jest południe, ale nieco później odczuł zmierzch, bo zro-biło się chłodniej. Wtulił się w futro matki, ale ona odsunęła się i nagle znikła. Żuczek zapiszczał, ale znów wszędzie dookoła działo się to samo: matki leciały na łowy, a cała dzieciarnia zwisała z krokwi jak szmatki, ucząc się pierwszej lekcji naszego rodu, która brzmi: Trzymaj się mocno.
Dwoje lub troje, jak zwykle, nie zdało tego egzaminu. Kot, który nie mógłby do nich dotrzeć na górę, sprzątnął je na długo przed powrotem matek, choć jego zdaniem taki kąsek, niewiele większy od chrabąszcza, nie zasługiwał właściwie na uwagę. Kot zjadł jednak wszystko, co znalazł, po prostu dla porządku i dla zaznaczenia, kto tu jest panem. Dorosłych nie zjadłby, bo nie lubi naszego zapachu, tylko by zabił, gdyby złapał żywe, także dla porządku; ale małe pozjadał. Ani Żuczek, ani cała reszta maleństw nic o tym oczywiście nie wiedziały.
Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa.