Most imienia Ano-Ano Zobacz większe

34,00 zł

Informacje dodatkowe

Wydanie Pierwsze, 2017
ISBN 9788373547186
Oprawa Miękka
Format 125x195
Stron 284
Brak Tekst który się nie wyświetla i musi być na końcu, jeśli nie ma podtyułu

Podziel się

Anna Borkowska

Most imienia Ano-Ano

Ćwierć wieku temu na wyspie Fidżi jej czarni autochtoni, będący już w mniejszości, zbuntowali się przeciw rządom hinduskiej napływowej większości. Jedni i drudzy mieli własną mowę, własny świat myśli i tradycji; współistnienie było trudne, zrozumienie niemożliwe. Jak wyjść z takiego kryzysu? Czy istnieją środki prawne, które by to mogły nakazać, narzucić? I z jakim skutkiem? Czy można zbudować jakiś most współpracy między ludźmi, których tyle rzeczy dzieli: język, religia, tradycje, interes? I czy trzeba zrezygnować z własnej tożsamości, żeby móc pogodzić się z istnieniem cudzej?

Bywa, że w rodzinie albo w jakimkolwiek innym środowisku ludzie nie rozumieją się wzajemnie, jakby mówili różnymi językami. Startują każdy z innych oczywistości, nadają tym samym słowom różne znaczenia. Czy można zbudować jakiś most życzliwości między nimi?

Powieściowy kraj Midżi jest siedliskiem takich problemów i poletkiem doświadczalnym takich dążeń.

Więcej szczegółów

Za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, za morzami wielkimi – ale na Ziemi – leży kraj Midżi. Dokładnie rzecz biorąc, w Afryce.

Pierwotni jego mieszkańcy byli wszyscy czarni. Na kamienistej glebie drewnianymi narzędziami uprawiali nieco rolę, ale przede wszystkim polowali w dżungli. Polowanie było zajęciem świętym; im większe i silniejsze zwierzę postanowiono złowić, tym dłuższe i ważniejsze obrzędy poprzedzały jego zabicie i towarzyszyły uczcie plemiennej z jego mięsa. Duch bowiem zabitego zwierzęcia, umiejętnie przebłagany i zaklęty, udzielał swojej siły tym, którzy je zjedli; siła zaś – rozlewająca się błogą sytością po całym ciele – była warunkiem przetrwania i jedyną chlubą mężczyzny. Toteż jakkolwiek w uczcie brali oczywiście udział wszyscy, tylko król nosił tytuł „Tego-który-zjadł-nosorożca”. Czarownika zaś nazywano „Tym-który-zjadł-królika”, ponieważ królikom lud ów przypisywał szczególną mądrość.

Starym też obyczajem, jeśli udało się podczas wojny zabić dzielnego wojownika strony przeciwnej – lub jeśli zginął dzielny wojownik własny, nie mający męskiego potomstwa – urządzano i z jego ciała ucztę, przeznaczoną dla samych tylko mężczyzn; gdyż wprawdzie w czasie pokoju lud ten dawno już nie uprawiał ludożerstwa, mając i bez tego dość pożywienia, ale prastara tradycja nie pozwalała marnować cnót nieboszczyka, które inaczej byłyby dla plemienia stracone.

Napisz recenzje

Most imienia Ano-Ano

Most imienia Ano-Ano

Ćwierć wieku temu na wyspie Fidżi jej czarni autochtoni, będący już w mniejszości, zbuntowali się przeciw rządom hinduskiej napływowej większości. Jedni i drudzy mieli własną mowę, własny świat myśli i tradycji; współistnienie było trudne, zrozumienie niemożliwe. Jak wyjść z takiego kryzysu? Czy istnieją środki prawne, które by to mogły nakazać, narzucić? I z jakim skutkiem? Czy można zbudować jakiś most współpracy między ludźmi, których tyle rzeczy dzieli: język, religia, tradycje, interes? I czy trzeba zrezygnować z własnej tożsamości, żeby móc pogodzić się z istnieniem cudzej?

Bywa, że w rodzinie albo w jakimkolwiek innym środowisku ludzie nie rozumieją się wzajemnie, jakby mówili różnymi językami. Startują każdy z innych oczywistości, nadają tym samym słowom różne znaczenia. Czy można zbudować jakiś most życzliwości między nimi?

Powieściowy kraj Midżi jest siedliskiem takich problemów i poletkiem doświadczalnym takich dążeń.