Świętość zaczyna się zwyczajnie... od uśmiechu! Zobacz większe

27,00 zł

Sugerowana cena producenta
Sugerowana cena producenta

Informacje dodatkowe

Wydanie Pierwsze, 2018
ISBN 9788373547711
Oprawa Miękka
Format 125x195
Stron 162
Ebook https://tyniec.com.pl/e-booki/1014-e-book-swietosc-zaczyna-sie-zwyczajnie-od-usmiechu-9788373547902.html

Podziel się

Leon Knabit OSB

Świętość zaczyna się zwyczajnie... od uśmiechu!

Moi drodzy! Rozpocznijmy wspólnie te rekolekcje. Statystyki twierdzą, że w Polsce około połowa wiernych, czyli raczej osób wierzących, nie bierze udziału w Mszy św. Doroczne liczenie parafian przynosi wynik przechylający się w jedną czy drugą stronę o parę procent: 48%, 49%, tu i ówdzie 51%. Mnożą się więc często wywiady, podczas których pada pytanie: dlaczego przestałaś/eś chodzić do kościoła?

Odpowiedzi padają najrozmaitsze. Często: „To już nie dla mnie, w Pana Boga wierzę, ale w Kościół to już nie”. Niekiedy, wcale nie tak rzadko, trzeba iść do supermarketu. Czasem księża nie zachęcają swoją postawą. Czasem też współwierni, bo często się słyszy: „Ci, co chodzą do kościoła, to najgorsi” (i tych najgorszych sporo się tutaj zebrało). My jednak dziękujemy Panu Bogu dzisiaj za to, że wezwał nas, byśmy byli przed Nim, stali przed Nim i Jemu służyli.

Na początek tego wielkopostnego skupienia zadajmy sobie pytanie: nie dlaczego nie chodzimy do kościoła, bo my właśnie to robimy, ale dlaczego my chodzimy do kościoła. Czy zdaję sobie sprawę, dlaczego tu jestem?

Często pada odpowiedź: „Bo do kościoła się chodzi”. Słyszymy wypowiadane z poczuciem winy: „Nie chodziłem do kościoła” albo jeszcze lepiej: „Nie chodziłem do kościółka”. Wtedy tłumaczę: niechodzenie do kościoła nie jest grzechem. Grzechem jest opuszczenie dobrowolne Mszy św. w niedzielę i święta nakazane.

A jeśli się spłyca swoją obecność na Eucharystii stwierdzeniem: „Chodziłem / nie chodziłem do kościoła”, to znaczy, że trzeba to „chodzenie” pogłębić trochę i dowiedzieć się, dlaczego chodzę. W pewnej parafii kościół był bardzo, bardzo daleko, chyba 11 kilometrów, gdzieś pod Warszawą. Potem się trochę zmieniło i wybudowano go bliżej, a starszy parafianin mówi mi: „Proszę ojcólka, do kościoła to chodzę, chodzę, w każde Boże Narodzenie i w każdą Wielkanoc. Chodzę, chodzę!”. Na tle innych współparafian był takim, który chodzi, bo był i na Boże Narodzenie, i na Wielkanoc!

Ktoś inny tłumaczył mi też na Podlasiu (ja jestem w Bielsku Podlaskim urodzony, a w Siedlcach obecnie rodzina mieszka) z takim podlaskim akcentem i gwarą: „Do kościoła to nie nacząszczam z powodu rozmaitych niedolegliwości” – nie nacząszcza do kościoła z powodu niedolegliwości…

Zastanówmy się dzisiaj nad tym i w ogóle zacznijmy myśleć, mając w tle całe nasze życie katolickiego, jak to jest – dlaczego należymy do tej części Kościoła żywego, która umacnia swoją wiarę, a przez to spoistość Kościoła i przynależność do Ludu Bożego przez branie udziału w niedzielnej Mszy św. (Leon Knabit OSB)

Napisz recenzje

Świętość zaczyna się zwyczajnie... od uśmiechu!

Świętość zaczyna się zwyczajnie... od uśmiechu!

Moi drodzy! Rozpocznijmy wspólnie te rekolekcje. Statystyki twierdzą, że w Polsce około połowa wiernych, czyli raczej osób wierzących, nie bierze udziału w Mszy św. Doroczne liczenie parafian przynosi wynik przechylający się w jedną czy drugą stronę o parę procent: 48%, 49%, tu i ówdzie 51%. Mnożą się więc często wywiady, podczas których pada pytanie: dlaczego przestałaś/eś chodzić do kościoła?

Odpowiedzi padają najrozmaitsze. Często: „To już nie dla mnie, w Pana Boga wierzę, ale w Kościół to już nie”. Niekiedy, wcale nie tak rzadko, trzeba iść do supermarketu. Czasem księża nie zachęcają swoją postawą. Czasem też współwierni, bo często się słyszy: „Ci, co chodzą do kościoła, to najgorsi” (i tych najgorszych sporo się tutaj zebrało). My jednak dziękujemy Panu Bogu dzisiaj za to, że wezwał nas, byśmy byli przed Nim, stali przed Nim i Jemu służyli.

Na początek tego wielkopostnego skupienia zadajmy sobie pytanie: nie dlaczego nie chodzimy do kościoła, bo my właśnie to robimy, ale dlaczego my chodzimy do kościoła. Czy zdaję sobie sprawę, dlaczego tu jestem?

Często pada odpowiedź: „Bo do kościoła się chodzi”. Słyszymy wypowiadane z poczuciem winy: „Nie chodziłem do kościoła” albo jeszcze lepiej: „Nie chodziłem do kościółka”. Wtedy tłumaczę: niechodzenie do kościoła nie jest grzechem. Grzechem jest opuszczenie dobrowolne Mszy św. w niedzielę i święta nakazane.

A jeśli się spłyca swoją obecność na Eucharystii stwierdzeniem: „Chodziłem / nie chodziłem do kościoła”, to znaczy, że trzeba to „chodzenie” pogłębić trochę i dowiedzieć się, dlaczego chodzę. W pewnej parafii kościół był bardzo, bardzo daleko, chyba 11 kilometrów, gdzieś pod Warszawą. Potem się trochę zmieniło i wybudowano go bliżej, a starszy parafianin mówi mi: „Proszę ojcólka, do kościoła to chodzę, chodzę, w każde Boże Narodzenie i w każdą Wielkanoc. Chodzę, chodzę!”. Na tle innych współparafian był takim, który chodzi, bo był i na Boże Narodzenie, i na Wielkanoc!

Ktoś inny tłumaczył mi też na Podlasiu (ja jestem w Bielsku Podlaskim urodzony, a w Siedlcach obecnie rodzina mieszka) z takim podlaskim akcentem i gwarą: „Do kościoła to nie nacząszczam z powodu rozmaitych niedolegliwości” – nie nacząszcza do kościoła z powodu niedolegliwości…

Zastanówmy się dzisiaj nad tym i w ogóle zacznijmy myśleć, mając w tle całe nasze życie katolickiego, jak to jest – dlaczego należymy do tej części Kościoła żywego, która umacnia swoją wiarę, a przez to spoistość Kościoła i przynależność do Ludu Bożego przez branie udziału w niedzielnej Mszy św. (Leon Knabit OSB)