Zobacz większe
20,60 zł
ISBN | 9788373547902 |
Format | PDF, MOBI, EPUB |
Ebook | https://tyniec.com.pl/glowna/997-swietosc-zaczyna-sie-zwyczajnie-od-usmiechu-9788373547711.html |
Moi drodzy! Rozpocznijmy wspólnie te rekolekcje. Statystyki twierdzą, że w Polsce około połowa wiernych, czyli raczej osób wierzących, nie bierze udziału w Mszy św. Doroczne liczenie parafian przynosi wynik przechylający się w jedną czy drugą stronę o parę procent: 48%, 49%, tu i ówdzie 51%. Mnożą się więc często wywiady, podczas których pada pytanie: dlaczego przestałaś/eś chodzić do kościoła?
Odpowiedzi padają najrozmaitsze. Często: „To już nie dla mnie, w Pana Boga wierzę, ale w Kościół to już nie”. Niekiedy, wcale nie tak rzadko, trzeba iść do supermarketu. Czasem księża nie zachęcają swoją postawą. Czasem też współwierni, bo często się słyszy: „Ci, co chodzą do kościoła, to najgorsi” (i tych najgorszych sporo się tutaj zebrało). My jednak dziękujemy Panu Bogu dzisiaj za to, że wezwał nas, byśmy byli przed Nim, stali przed Nim i Jemu służyli.
Na początek tego wielkopostnego skupienia zadajmy sobie pytanie: nie dlaczego nie chodzimy do kościoła, bo my właśnie to robimy, ale dlaczego my chodzimy do kościoła. Czy zdaję sobie sprawę, dlaczego tu jestem?
Często pada odpowiedź: „Bo do kościoła się chodzi”. Słyszymy wypowiadane z poczuciem winy: „Nie chodziłem do kościoła” albo jeszcze lepiej: „Nie chodziłem do kościółka”. Wtedy tłumaczę: niechodzenie do kościoła nie jest grzechem. Grzechem jest opuszczenie dobrowolne Mszy św. w niedzielę i święta nakazane.
A jeśli się spłyca swoją obecność na Eucharystii stwierdzeniem: „Chodziłem / nie chodziłem do kościoła”, to znaczy, że trzeba to „chodzenie” pogłębić trochę i dowiedzieć się, dlaczego chodzę. W pewnej parafii kościół był bardzo, bardzo daleko, chyba 11 kilometrów, gdzieś pod Warszawą. Potem się trochę zmieniło i wybudowano go bliżej, a starszy parafianin mówi mi: „Proszę ojcólka, do kościoła to chodzę, chodzę, w każde Boże Narodzenie i w każdą Wielkanoc. Chodzę, chodzę!”. Na tle innych współparafian był takim, który chodzi, bo był i na Boże Narodzenie, i na Wielkanoc!
Ktoś inny tłumaczył mi też na Podlasiu (ja jestem w Bielsku Podlaskim urodzony, a w Siedlcach obecnie rodzina mieszka) z takim podlaskim akcentem i gwarą: „Do kościoła to nie nacząszczam z powodu rozmaitych niedolegliwości” – nie nacząszcza do kościoła z powodu niedolegliwości…
Zastanówmy się dzisiaj nad tym i w ogóle zacznijmy myśleć, mając w tle całe nasze życie katolickiego, jak to jest – dlaczego należymy do tej części Kościoła żywego, która umacnia swoją wiarę, a przez to spoistość Kościoła i przynależność do Ludu Bożego przez branie udziału w niedzielnej Mszy św. (Leon Knabit OSB)
E-book - Świętość zaczyna się zwyczajnie... od uśmiechu!
Moi drodzy! Rozpocznijmy wspólnie te rekolekcje. Statystyki twierdzą, że w Polsce około połowa wiernych, czyli raczej osób wierzących, nie bierze udziału w Mszy św. Doroczne liczenie parafian przynosi wynik przechylający się w jedną czy drugą stronę o parę procent: 48%, 49%, tu i ówdzie 51%. Mnożą się więc często wywiady, podczas których pada pytanie: dlaczego przestałaś/eś chodzić do kościoła?
Odpowiedzi padają najrozmaitsze. Często: „To już nie dla mnie, w Pana Boga wierzę, ale w Kościół to już nie”. Niekiedy, wcale nie tak rzadko, trzeba iść do supermarketu. Czasem księża nie zachęcają swoją postawą. Czasem też współwierni, bo często się słyszy: „Ci, co chodzą do kościoła, to najgorsi” (i tych najgorszych sporo się tutaj zebrało). My jednak dziękujemy Panu Bogu dzisiaj za to, że wezwał nas, byśmy byli przed Nim, stali przed Nim i Jemu służyli.
Na początek tego wielkopostnego skupienia zadajmy sobie pytanie: nie dlaczego nie chodzimy do kościoła, bo my właśnie to robimy, ale dlaczego my chodzimy do kościoła. Czy zdaję sobie sprawę, dlaczego tu jestem?
Często pada odpowiedź: „Bo do kościoła się chodzi”. Słyszymy wypowiadane z poczuciem winy: „Nie chodziłem do kościoła” albo jeszcze lepiej: „Nie chodziłem do kościółka”. Wtedy tłumaczę: niechodzenie do kościoła nie jest grzechem. Grzechem jest opuszczenie dobrowolne Mszy św. w niedzielę i święta nakazane.
A jeśli się spłyca swoją obecność na Eucharystii stwierdzeniem: „Chodziłem / nie chodziłem do kościoła”, to znaczy, że trzeba to „chodzenie” pogłębić trochę i dowiedzieć się, dlaczego chodzę. W pewnej parafii kościół był bardzo, bardzo daleko, chyba 11 kilometrów, gdzieś pod Warszawą. Potem się trochę zmieniło i wybudowano go bliżej, a starszy parafianin mówi mi: „Proszę ojcólka, do kościoła to chodzę, chodzę, w każde Boże Narodzenie i w każdą Wielkanoc. Chodzę, chodzę!”. Na tle innych współparafian był takim, który chodzi, bo był i na Boże Narodzenie, i na Wielkanoc!
Ktoś inny tłumaczył mi też na Podlasiu (ja jestem w Bielsku Podlaskim urodzony, a w Siedlcach obecnie rodzina mieszka) z takim podlaskim akcentem i gwarą: „Do kościoła to nie nacząszczam z powodu rozmaitych niedolegliwości” – nie nacząszcza do kościoła z powodu niedolegliwości…
Zastanówmy się dzisiaj nad tym i w ogóle zacznijmy myśleć, mając w tle całe nasze życie katolickiego, jak to jest – dlaczego należymy do tej części Kościoła żywego, która umacnia swoją wiarę, a przez to spoistość Kościoła i przynależność do Ludu Bożego przez branie udziału w niedzielnej Mszy św. (Leon Knabit OSB)
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
Leon Knabit OSB - ur. 26 grudnia 1929 roku w Bielsku Podlaskim, benedyktyn, w latach 2001-2002 przeor opactwa w Tyńcu, publicysta i autor książek. Jego blog został nagrodzony statuetką Blog Roku 2011 w kategorii „Profesjonalne”. W 2009 r. został odznaczony Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.