Zobacz większe
24,20 zł
Wydanie | Pierwsze, 2017 |
ISBN | 9788373546899 |
Oprawa | Miękka ze skrzydełkami |
Format | 125x195 |
Stron | 176 |
Brak | Tekst który się nie wyświetla i musi być na końcu, jeśli nie ma podtyułu |
Instytucje monastyczne – co jest naturalne – wykazują na przestrzeni wieków znaczną różnorodność, nawet jeśli pominie się nowsze formy życia religijnego. Warto może spróbować oddzielić od licznych teorii i od różnorodnych realizacji praktycznych pewien ideał wspólnotowy i osobisty, to co charakterystyczne i trwałe, niepodlegające modyfikacjom wyznaczanym przez epoki, miejsca i mentalność danej społeczności. Powinna bowiem istnieć „różnica gatunkowa” monastycyzmu, powinno być możliwe wyodrębnienie jego cech pierwszorzędnych i konstytutywnych. Kim jest mnich w stanie czystym, jeśli można tak powiedzieć? Zwykle ludzie, bez specjalnego rozróżniania, odnoszą to pojęcie do tej kategorii zakonników, do której nie najlepiej ona pasuje; wystarczy, że modelem ich życia jest życie w konwencie. Cóż zatem odróżnia mnicha nie tylko od duchownego diecezjalnego żyjącego „w świecie”, ale też od księdza żyjącego w instytucie życia konsekrowanego, od franciszkanina, dominikanina, jezuity, redemptorysty, karmelity czy kanonika regularnego?
Cenna, zdroworozsądkowa zasada zaczerpnięta z Reguły św. Benedykta, głosi, że rzeczywistość powinna w miarę możliwości zgadzać się z nazwą, która ją opisuje: „oratorium niech będzie tym, na co wskazuje jego nazwa (RB 52,1). Zakonnicy, o których przed chwilą wspomnieliśmy, dokładnie wiedzą, kim są, i urządzają całe swoje życie w zgodzie z pierwotnym zamysłem, pierwotnym ukierunkowaniem swojego zgromadzenia. To właśnie jest źródłem spójności ich życia, ich siły, ich promieniowania. Wiemy, chociaż zwykle dość mgliście, kim jest cysters, kartuz czy kameduła i nie wahamy się nazwać ich mnichami. A benedyktyni? Oczywiście, aby ich określić, nie wystarczy skonstatować, że czytają tę samą Regułę, odprawiają, mniej lub bardziej uroczyście, to samo Oficjum, że ubrani są – z zachowaniem pewnej różnorodności – tak samo. Nazwanie ich wspólnotą intelektualistów i erudytów czy nawet specjalistów od liturgii i śpiewu kościelnego byłoby życzliwą przesadą. Co uzasadnia nazywanie ich jednocześnie mnichami i cenobitami, skoro pojęcie „mnich”, używane od początku IV w., oznacza ‘sam z Bogiem’, a „cenobita” wskazuje na tego, który wraz z innymi prowadzi życie wspólne?
Można by powiedzieć, że aby dokładnie określić specyfikę benedyktynów, uczciwiej byłoby nie ograniczać dociekań tylko do czasów powstawania tego zakonu. Przecież żaden organizm żyjący i nieskostniały nie może uniknąć pewnej ewolucji. Tak, ale pod warunkiem, że instytucja cały czas pozostaje homogeniczna, że stale jest zgodna z myślą założyciela i tych, którzy przez lata i stulecia ją tworzyli, że elementy nowe i dodane nie dominują nad pierwotnym kształtem, nie podporządkowują go sobie, wciąż pozostają przypadłościowe.
Wartości fundamentalne monastycyzmu
Instytucje monastyczne – co jest naturalne – wykazują na przestrzeni wieków znaczną różnorodność, nawet jeśli pominie się nowsze formy życia religijnego. Warto może spróbować oddzielić od licznych teorii i od różnorodnych realizacji praktycznych pewien ideał wspólnotowy i osobisty, to co charakterystyczne i trwałe, niepodlegające modyfikacjom wyznaczanym przez epoki, miejsca i mentalność danej społeczności. Powinna bowiem istnieć „różnica gatunkowa” monastycyzmu, powinno być możliwe wyodrębnienie jego cech pierwszorzędnych i konstytutywnych. Kim jest mnich w stanie czystym, jeśli można tak powiedzieć? Zwykle ludzie, bez specjalnego rozróżniania, odnoszą to pojęcie do tej kategorii zakonników, do której nie najlepiej ona pasuje; wystarczy, że modelem ich życia jest życie w konwencie. Cóż zatem odróżnia mnicha nie tylko od duchownego diecezjalnego żyjącego „w świecie”, ale też od księdza żyjącego w instytucie życia konsekrowanego, od franciszkanina, dominikanina, jezuity, redemptorysty, karmelity czy kanonika regularnego?
Cenna, zdroworozsądkowa zasada zaczerpnięta z Reguły św. Benedykta, głosi, że rzeczywistość powinna w miarę możliwości zgadzać się z nazwą, która ją opisuje: „oratorium niech będzie tym, na co wskazuje jego nazwa (RB 52,1). Zakonnicy, o których przed chwilą wspomnieliśmy, dokładnie wiedzą, kim są, i urządzają całe swoje życie w zgodzie z pierwotnym zamysłem, pierwotnym ukierunkowaniem swojego zgromadzenia. To właśnie jest źródłem spójności ich życia, ich siły, ich promieniowania. Wiemy, chociaż zwykle dość mgliście, kim jest cysters, kartuz czy kameduła i nie wahamy się nazwać ich mnichami. A benedyktyni? Oczywiście, aby ich określić, nie wystarczy skonstatować, że czytają tę samą Regułę, odprawiają, mniej lub bardziej uroczyście, to samo Oficjum, że ubrani są – z zachowaniem pewnej różnorodności – tak samo. Nazwanie ich wspólnotą intelektualistów i erudytów czy nawet specjalistów od liturgii i śpiewu kościelnego byłoby życzliwą przesadą. Co uzasadnia nazywanie ich jednocześnie mnichami i cenobitami, skoro pojęcie „mnich”, używane od początku IV w., oznacza ‘sam z Bogiem’, a „cenobita” wskazuje na tego, który wraz z innymi prowadzi życie wspólne?
Można by powiedzieć, że aby dokładnie określić specyfikę benedyktynów, uczciwiej byłoby nie ograniczać dociekań tylko do czasów powstawania tego zakonu. Przecież żaden organizm żyjący i nieskostniały nie może uniknąć pewnej ewolucji. Tak, ale pod warunkiem, że instytucja cały czas pozostaje homogeniczna, że stale jest zgodna z myślą założyciela i tych, którzy przez lata i stulecia ją tworzyli, że elementy nowe i dodane nie dominują nad pierwotnym kształtem, nie podporządkowują go sobie, wciąż pozostają przypadłościowe.
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
Dom Augustin Savaton OSB (1878–1965) przyjął habit benedyktyński w 1903 r. W opactwie Solesmes przez wiele lat pełnił funkcję mistrza nowicjuszy. W latach 1928—1960 był opatem Opactwa św. Pawła w Wisques. Współpracował z Dom Paulem Delatte’em i redagował jego najbardziej znane dzieło: "Komentarz do Reguły św. Benedykta".