Zobacz większe
38,00 zł
Wydanie | Drugie, 2018 |
ISBN | 9788373547735 |
Oprawa | Miękka |
Format | 145x205 |
Stron | 332 |
Podtytuł | Odnowiciel życia monastycznego w Polsce |
Zwiedzający Tyniec, o. Karol ostatecznie dał początek odnowie benedyktynów. On to staje się przedmiotem zainteresowania – bohaterem książki. Skąd pochodził, gdzie, kto go wychowywał, co go sprowadziło do Polski, kiedy i jak długo tu przebywał, czego dokonał , kiedy i dlaczego wyjechał On, Odnowiciel opactwa?
Płyną potoki pytań, ponieważ dotyczą człowieka -rzeki. Pamiętamy jego charakterystyczną twarz obcokrajowca – budowę jego głowy – czaszkę! Pamiętamy jego smukłą sylwetkę na miejscu przeora w kościele, jego głos w rozmowach albo w śpiewie prefacji mszalnej. Umiał oczyma pochwalić albo zganić. Energicznym krokiem, otoczony swoją gromadką, wychodził na zewnątrz opactwa, pozdrawiał napotkanych mieszkańców Tyńca, którzy darzyli go podziwem i przyjaźnią. Spowiadał i głosił kazania swą wątpliwą polszczyzną. W klasztorze uczył nas śpiewu, historii mniszej, a jako pierwszy przeor wchodził w szczegóły wykonywanych przez nas obowiązków.
Ojca Karola van Oosta nazwaliśmy już odnowicielem opactwa tynieckiego, bo jemu przypisujemy tę zasługę. Znano go także poza Tyńcem. Gdy w 1928 r. przyjechał po raz pierwszy do Polski, zatrzymał się w Lubiniu Wielkopolskim, o ile było to zatrzymanie. Przeciwnie, jeździł więcej aniżeli ktokolwiek, oglądał miejsca na przyszłą fundację już to na Polesiu, już to w Małopolsce. Łowił powołania męskie i żeńskie, które wywoził do Belgii. Kapelanował u zakonnic i pisywał artykuły na tematy liturgiczne. Był urodzonym wychowawcą – ulubieńcem wychowanków. Umiał znaleźć się w salonach arystokracji czy w pałacach arcybiskupich albo w seminariach duchownych. Ojciec Karol opuścił Polskę w końcu roku 1951 i wrócił do Belgii, gdzie zmarł w r. 1986, ale żyje w ludzkiej pamięci. Będzie to jedno z wielu źródeł informacji, które skrupulatnie zbieramy.
Za przykładem Ojca świętego zastosowaliśmy podobieństwo rzeki do dziejów Tyńca. Przyszło także porównanie – pełne podziwu – działalności człowieka do rzeki. Czy przesadzimy stawiając dalszy krok, określając rzeką jego pamiętniki. To brzmi szumnie, gdyż o. Karol uchylał się w Polsce, jako Belg, od życia publicznego. Trudno mówić o jego talencie literackim. Obcy, polski język, opanowany w dorosłych latach, utrudniał mu kaznodziejstwo, za to trzeba go było słyszeć przemawiającego po francusku! To samo spostrzeżenie przenosimy na pisarstwo. Łaski nie znalazł u „Tygodnika Powszechnego”, chociaż przyjaźnił się z Jerzym Turowiczem. Nie zasłynął także jako literat w swej Ojczyźnie! (Paweł Sczaniecki OSB)
Karol van Oost OSB
Zwiedzający Tyniec, o. Karol ostatecznie dał początek odnowie benedyktynów. On to staje się przedmiotem zainteresowania – bohaterem książki. Skąd pochodził, gdzie, kto go wychowywał, co go sprowadziło do Polski, kiedy i jak długo tu przebywał, czego dokonał , kiedy i dlaczego wyjechał On, Odnowiciel opactwa?
Płyną potoki pytań, ponieważ dotyczą człowieka -rzeki. Pamiętamy jego charakterystyczną twarz obcokrajowca – budowę jego głowy – czaszkę! Pamiętamy jego smukłą sylwetkę na miejscu przeora w kościele, jego głos w rozmowach albo w śpiewie prefacji mszalnej. Umiał oczyma pochwalić albo zganić. Energicznym krokiem, otoczony swoją gromadką, wychodził na zewnątrz opactwa, pozdrawiał napotkanych mieszkańców Tyńca, którzy darzyli go podziwem i przyjaźnią. Spowiadał i głosił kazania swą wątpliwą polszczyzną. W klasztorze uczył nas śpiewu, historii mniszej, a jako pierwszy przeor wchodził w szczegóły wykonywanych przez nas obowiązków.
Ojca Karola van Oosta nazwaliśmy już odnowicielem opactwa tynieckiego, bo jemu przypisujemy tę zasługę. Znano go także poza Tyńcem. Gdy w 1928 r. przyjechał po raz pierwszy do Polski, zatrzymał się w Lubiniu Wielkopolskim, o ile było to zatrzymanie. Przeciwnie, jeździł więcej aniżeli ktokolwiek, oglądał miejsca na przyszłą fundację już to na Polesiu, już to w Małopolsce. Łowił powołania męskie i żeńskie, które wywoził do Belgii. Kapelanował u zakonnic i pisywał artykuły na tematy liturgiczne. Był urodzonym wychowawcą – ulubieńcem wychowanków. Umiał znaleźć się w salonach arystokracji czy w pałacach arcybiskupich albo w seminariach duchownych. Ojciec Karol opuścił Polskę w końcu roku 1951 i wrócił do Belgii, gdzie zmarł w r. 1986, ale żyje w ludzkiej pamięci. Będzie to jedno z wielu źródeł informacji, które skrupulatnie zbieramy.
Za przykładem Ojca świętego zastosowaliśmy podobieństwo rzeki do dziejów Tyńca. Przyszło także porównanie – pełne podziwu – działalności człowieka do rzeki. Czy przesadzimy stawiając dalszy krok, określając rzeką jego pamiętniki. To brzmi szumnie, gdyż o. Karol uchylał się w Polsce, jako Belg, od życia publicznego. Trudno mówić o jego talencie literackim. Obcy, polski język, opanowany w dorosłych latach, utrudniał mu kaznodziejstwo, za to trzeba go było słyszeć przemawiającego po francusku! To samo spostrzeżenie przenosimy na pisarstwo. Łaski nie znalazł u „Tygodnika Powszechnego”, chociaż przyjaźnił się z Jerzym Turowiczem. Nie zasłynął także jako literat w swej Ojczyźnie! (Paweł Sczaniecki OSB)
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
O. Paweł Sczaniecki (1917–1998), benedyktyn z opactwa świętych Apostołów Piotra i Pawła w Tyńcu, proboszcz tyniecki, historyk liturgii, badacz dziejów tynieckiego opactwa. Wyniki jego badań w wielu dziedzinach do dzisiaj pozostają niezastąpione.