Nowość Jak modlili się Ojcowie Pustyni? Zobacz większe

22,00 zł

Informacje dodatkowe

ISBN 9788382053012
Oprawa Miękka
Format 125x195
Stron 114
Ebook https://tyniec.com.pl/e-booki/2375-e-book-jak-modlili-sie-ojcowie-pustyni-komentarz-do-trzech-rozdzialow-o-modlitwie-ewagriusza-z-pontu-9788382053104.html

Podziel się

Szymon Hiżycki OSB

Jak modlili się Ojcowie Pustyni? Komentarz do "Trzech rozdziałów o modlitwie" Ewagriusza z Pontu

Mianem Ojców Pustyni określa się pierwszych mnichów, którzy mieszkali w Egipcie i na otaczającej go pustyni. Możemy tutaj przyjąć, że chodzi o tych, którzy żyli od czasów ojca życia monastycznego, św. Antoniego Wielkiego (druga połowa III w.), aż po podbój Egiptu dokonany przez Arabów (Aleksandria padła w 641 r.), przy czym periodyzacja ta ma charakter czysto umowny.

Po raz pierwszy wyrażeniem „Ojcowie Pustyni” posłużył się Palladiusz w zredagowanym w pierwszej połowie IV w. dziele Opowiadania dla Lausosa. Szerszej publiczności zostało przypomniane na fali edycji tekstów źródłowych po ukazaniu się w Paryżu w roku 1688 książki A. d’Andilly’ego Les vies des Saints Pères des déserts. Dzisiaj znane jest każdemu, kto choć trochę orientuje się w literaturze duchowej. W ostatnich latach stało się bardzo popularne określenie Matki Pustyni, co zdaje się wskazywać, że ideał Ojców pozostaje atrakcyjny i nadal wart kolejnych prób interpretacji oraz zastosowania go do własnego życia. Zresztą nieustanny powrót do źródeł jest fundamentalny dla tradycji monastycznej.

Tytuł niniejszej książki jest nieco przewrotny. Nie będziemy zajmować się w niej analizą wszystkich źródeł dotyczących Ojców Pustyni, które są związane z modlitwą, ale skupimy się na tekście krótkiego traktatu Ewagriusza, który w literaturze przedmiotu jest znany jako Trzy rozdziały o modlitwie. Dodajmy, że dzieło tutaj nas interesujące nie dotrwało do naszych czasów w oryginale greckim, a jedynie w syryjskim tłumaczeniu, i zostało wydane dopiero w latach dwudziestych XX w. przez I. Hausherra. Polski przekład bazuje na łacińskim tłumaczeniu dokonanym przez tego wybitnego badacza. Zapewne Pontyjczyk napisał ten traktat dla któregoś ze swoich uczniów jako rodzaj zbioru konkretnych wskazówek dotyczących modlitwy: w tekście często pojawiają się czasowniki w trybie rozkazującym w drugiej osobie liczby pojedynczej, a w trzecim rozdziale autor zwraca się do adresata szczególnym zwrotem: „mój synu”, zachęcając go do odwagi. Unikalność, czyli przeznaczenie konkretnego dzieła dla konkretnego czytelnika w szczególnym momencie jego życia, jest zresztą cechą, która w literaturze monastycznej pojawia się dość często.

Czytelnikowi należy się teraz kilka słów wyjaśnienia odnośnie do tytułu niniejszej książki i wyboru do skomentowania tego akurat tekstu Ewagriusza. Jego dzieła, jak szerzej wyjaśnię to dalej, są próbą zapisu doświadczenia pierwszych mnichów. Autor ten często odwołuje się do nauki swoich poprzedników. Niełatwo jednak rozstrzygnąć, co w jego pismach jest przekazem wcześniejszych od niego nauk, a co oryginalnym wkładem piszącego. Ta niejasność jest pierwszą przyczyną, dla której możemy traktować interesujący nas tekst jako ilustrację szerszego zjawiska – choć napisał go konkretny mnich dla konkretnego adresata, to odwoływał się do szerszego kontekstu, który zastał i który był powszechnie znany. Po drugie, pisma Ewagriusza, także po jego śmierci, cieszyły się dużą popularnością. Inspirował on, zresztą nadal to czyni, potomnych. Traktowano je jak podręcznik życia duchowego. Innymi słowy, poznając myśl Pontyjczyka, możemy w pewnym stopniu poznać mentalność jego spadkobierców. Aby to unaocznić, będę przywoływał fragmenty innych pism monastycznych, odwołujących się do naszego autora, które pozwolą nam lepiej zrozumieć jego naukę.

Trzy rozdziały o modlitwie zostały tutaj wybrane z bardzo prostego powodu. O ile w innych pismach dotyczących modlitwy Ewagriusz poświęca dużo uwagi teologicznym, zwłaszcza mistycznym, aspektom zagadnienia, o tyle w tym wypadku ogranicza się w dużej mierze do kwestii praktycznych. Interesują go gesty modlitewne, praktyki służące modlitwie, cnoty i postawy, które pozwalają się jej rozwijać, oraz przeszkody, które uniemożliwiają relację z Bogiem. Słusznie zwracano uwagę, że błędne jest myślenie, jakoby wszyscy mnisi egipscy późnego antyku byli wybitnymi teologami na miarę Pontyjczyka i podzielali wszystkie jego poglądy i zainteresowania. Tak z pewnością nie było. Można jednak przyjąć, że wszyscy stosowali podobne praktyki: znaczyli się znakiem krzyża, ozdabiali swoje cele fragmentami Pisma itd. Wszyscy również tak jak my zmagali się z takimi przeszkodami w kochaniu Boga jak gniew czy chciwość. Dlatego uważna lektura Trzech rozdziałów o modlitwie to jak zerknięcie przez dziurkę od klucza do mniszej celi: cóż ten mnich tam robił? Jak na pierwszy rzut oka wyglądała jego modlitwa? Analogicznie możemy powiedzieć, że nie wszyscy katolicy czytają założycielkę benedyktynek sakramentek – m. Mechtyldę de Bar, ale ci, którzy traktują Boga na serio, wykonują podobne praktyki, co i ona: uczestniczą we Mszy św., spowiadają się, czytają Biblię czy też modlą się przed Najświętszym Sakramentem. Stąd wydaje mi się, że tytuł niniejszej książki, choć przewrotny, dotyka sedna problemu. Interesujące nas dzieło pozwala zobaczyć, co mnisi robili w celi podczas modlitwy, do czego dążyli, a czego starali się unikać.

Ufam, że wspólna lektura dzieła Ewagriusza nie tylko podsunie nam pomysły, w jaki sposób się modlić, ale też będzie pierwszym krokiem do zadania dużo bardziej ambitnego, jakim jest poznanie całej doktryny Pontyjczyka mówiącej o służbie samemu Bogu / Szymon Hiżycki OSB

Napisz recenzje

Jak modlili się Ojcowie Pustyni? Komentarz do "Trzech rozdziałów o modlitwie" Ewagriusza z Pontu

Jak modlili się Ojcowie Pustyni? Komentarz do "Trzech rozdziałów o modlitwie" Ewagriusza z Pontu

Mianem Ojców Pustyni określa się pierwszych mnichów, którzy mieszkali w Egipcie i na otaczającej go pustyni. Możemy tutaj przyjąć, że chodzi o tych, którzy żyli od czasów ojca życia monastycznego, św. Antoniego Wielkiego (druga połowa III w.), aż po podbój Egiptu dokonany przez Arabów (Aleksandria padła w 641 r.), przy czym periodyzacja ta ma charakter czysto umowny.

Po raz pierwszy wyrażeniem „Ojcowie Pustyni” posłużył się Palladiusz w zredagowanym w pierwszej połowie IV w. dziele Opowiadania dla Lausosa. Szerszej publiczności zostało przypomniane na fali edycji tekstów źródłowych po ukazaniu się w Paryżu w roku 1688 książki A. d’Andilly’ego Les vies des Saints Pères des déserts. Dzisiaj znane jest każdemu, kto choć trochę orientuje się w literaturze duchowej. W ostatnich latach stało się bardzo popularne określenie Matki Pustyni, co zdaje się wskazywać, że ideał Ojców pozostaje atrakcyjny i nadal wart kolejnych prób interpretacji oraz zastosowania go do własnego życia. Zresztą nieustanny powrót do źródeł jest fundamentalny dla tradycji monastycznej.

Tytuł niniejszej książki jest nieco przewrotny. Nie będziemy zajmować się w niej analizą wszystkich źródeł dotyczących Ojców Pustyni, które są związane z modlitwą, ale skupimy się na tekście krótkiego traktatu Ewagriusza, który w literaturze przedmiotu jest znany jako Trzy rozdziały o modlitwie. Dodajmy, że dzieło tutaj nas interesujące nie dotrwało do naszych czasów w oryginale greckim, a jedynie w syryjskim tłumaczeniu, i zostało wydane dopiero w latach dwudziestych XX w. przez I. Hausherra. Polski przekład bazuje na łacińskim tłumaczeniu dokonanym przez tego wybitnego badacza. Zapewne Pontyjczyk napisał ten traktat dla któregoś ze swoich uczniów jako rodzaj zbioru konkretnych wskazówek dotyczących modlitwy: w tekście często pojawiają się czasowniki w trybie rozkazującym w drugiej osobie liczby pojedynczej, a w trzecim rozdziale autor zwraca się do adresata szczególnym zwrotem: „mój synu”, zachęcając go do odwagi. Unikalność, czyli przeznaczenie konkretnego dzieła dla konkretnego czytelnika w szczególnym momencie jego życia, jest zresztą cechą, która w literaturze monastycznej pojawia się dość często.

Czytelnikowi należy się teraz kilka słów wyjaśnienia odnośnie do tytułu niniejszej książki i wyboru do skomentowania tego akurat tekstu Ewagriusza. Jego dzieła, jak szerzej wyjaśnię to dalej, są próbą zapisu doświadczenia pierwszych mnichów. Autor ten często odwołuje się do nauki swoich poprzedników. Niełatwo jednak rozstrzygnąć, co w jego pismach jest przekazem wcześniejszych od niego nauk, a co oryginalnym wkładem piszącego. Ta niejasność jest pierwszą przyczyną, dla której możemy traktować interesujący nas tekst jako ilustrację szerszego zjawiska – choć napisał go konkretny mnich dla konkretnego adresata, to odwoływał się do szerszego kontekstu, który zastał i który był powszechnie znany. Po drugie, pisma Ewagriusza, także po jego śmierci, cieszyły się dużą popularnością. Inspirował on, zresztą nadal to czyni, potomnych. Traktowano je jak podręcznik życia duchowego. Innymi słowy, poznając myśl Pontyjczyka, możemy w pewnym stopniu poznać mentalność jego spadkobierców. Aby to unaocznić, będę przywoływał fragmenty innych pism monastycznych, odwołujących się do naszego autora, które pozwolą nam lepiej zrozumieć jego naukę.

Trzy rozdziały o modlitwie zostały tutaj wybrane z bardzo prostego powodu. O ile w innych pismach dotyczących modlitwy Ewagriusz poświęca dużo uwagi teologicznym, zwłaszcza mistycznym, aspektom zagadnienia, o tyle w tym wypadku ogranicza się w dużej mierze do kwestii praktycznych. Interesują go gesty modlitewne, praktyki służące modlitwie, cnoty i postawy, które pozwalają się jej rozwijać, oraz przeszkody, które uniemożliwiają relację z Bogiem. Słusznie zwracano uwagę, że błędne jest myślenie, jakoby wszyscy mnisi egipscy późnego antyku byli wybitnymi teologami na miarę Pontyjczyka i podzielali wszystkie jego poglądy i zainteresowania. Tak z pewnością nie było. Można jednak przyjąć, że wszyscy stosowali podobne praktyki: znaczyli się znakiem krzyża, ozdabiali swoje cele fragmentami Pisma itd. Wszyscy również tak jak my zmagali się z takimi przeszkodami w kochaniu Boga jak gniew czy chciwość. Dlatego uważna lektura Trzech rozdziałów o modlitwie to jak zerknięcie przez dziurkę od klucza do mniszej celi: cóż ten mnich tam robił? Jak na pierwszy rzut oka wyglądała jego modlitwa? Analogicznie możemy powiedzieć, że nie wszyscy katolicy czytają założycielkę benedyktynek sakramentek – m. Mechtyldę de Bar, ale ci, którzy traktują Boga na serio, wykonują podobne praktyki, co i ona: uczestniczą we Mszy św., spowiadają się, czytają Biblię czy też modlą się przed Najświętszym Sakramentem. Stąd wydaje mi się, że tytuł niniejszej książki, choć przewrotny, dotyka sedna problemu. Interesujące nas dzieło pozwala zobaczyć, co mnisi robili w celi podczas modlitwy, do czego dążyli, a czego starali się unikać.

Ufam, że wspólna lektura dzieła Ewagriusza nie tylko podsunie nam pomysły, w jaki sposób się modlić, ale też będzie pierwszym krokiem do zadania dużo bardziej ambitnego, jakim jest poznanie całej doktryny Pontyjczyka mówiącej o służbie samemu Bogu / Szymon Hiżycki OSB