Zobacz większe
36,00 zł
ISBN | 9788382053142 |
Oprawa | Miękka |
Format | 125x195 |
Stron | 324 |
Brak | Tekst który się nie wyświetla i musi być na końcu, jeśli nie ma podtyułu |
Zawsze fascynowała mnie ewangeliczna relacja o dwóch uczniach, którzy tak byli pewni, że ich Nauczyciel nie mógł zmartwychwstać (chociaż swoje zmartwychwstanie zapowiadał), że nie poznali Go, kiedy przed nimi stanął. W zestawieniu z tym, co im się wydawało oczywistością, musiała ustąpić cała ich dotychczasowa znajomość Jego wiedzy, Jego prawdomówności i Jego misji; cała dotąd pokładana w Nim ufność. A On, zwycięzca, potraktował to załamanie się ich wiary z ogromną pobłażliwością miłości:
Jezus przybliżył się i szedł z nimi… Oczy ich były jakby zawiązane i nie poznali Go… I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich Proroków wykładał im, co w we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego… Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma (Łk 24,15–27.45).
Nie poznali Go: nie mogli poznać, skoro byli święcie przekonani, że nie żyje. To znane zjawisko, że człowiek widzi albo słyszy to tylko, co się spodziewa zobaczyć i usłyszeć: nic tak oczu nie zawiązuje, jak niepodważalne przekonanie. Kto założył z góry, że coś jest niemożliwe, nie zobaczy tego, choćby przed nim stanęło. A Pan dał im żartobliwą lekcję o skutkach ich zaślepienia, ale na końcu przygarnął obu niedowiarków do serca, dając im się poznać. Ci dwaj uczniowie byli jednak nie tylko odbiorcami cudownego żartu Bożego, ale nadto otrzymali najlepszy możliwy wykład hermeneutyki Pisma św. Starego Testamentu: wykład z ust samego Autora. Święty Łukasz w relacji o tym ogranicza się do streszczenia epizodu i nie wymienia zacytowanych wersetów Pisma, ani tym bardziej ich wyjaśnienia; dodaje tylko, że nieco później, już w Jerozolimie, w czasie swojego przyjścia do zgromadzonych razem dziesięciu apostołów, Pan udzielił im wszystkim specjalnej łaski, aby zrozumieli Pisma. Było to absolutnie konieczne, bo ludzie wychowani w Starym Przymierzu musieli zdobyć jasne pojęcie, jak ono prowadzi do Nowego – i jak bardzo konkretnie je zapowiada – zanim by mogli zacząć to Nowe głosić z przekonaniem i zrozumieniem.
A głosić je musieli: to objawienie otrzymali przecież nie tylko dla siebie, ale po to właśnie, żeby móc świadczyć wszędzie: po pierwsze, że Go widzieli Zmartwychwstałego, i po drugie, że to jest realizacja odwiecznego planu Bożego, od wieków przygotowywanego i powoli coraz wyraźniej głoszonego. Mają teraz wszystkim „głosić na dachach” to, co poprzednio nieliczni słyszeli „na ucho” (Mt 10,27). Po co jednak Bogu świadkowie, czyż nie prościej byłoby pokazać Zmartwychwstałego bezpośrednio wszystkim ludziom i raz na zawsze ich wszystkich przekonać, bez potrzeby pośredników, świadków? Z tego, co możemy zauważyć, patrząc na dotychczasowy rozwój objawienia i dziejów, wnioskować można, że Bóg posługuje się raczej jakimś koniecznym minimum oczywistości niż jej pełnią; może dlatego, że taka pełnia oczywistości nie pozostawiałaby by już ludziom wyboru, a On woli naszą wolność niż naszą ewentualną pełnię wiedzy? Raz objawione dobro już by absolutnie nie pozostawiało wyboru; a gdzie nie ma wyboru, nie ma i miłości. Pozostawiając nas w możliwości błędu, a więc także grzechu, paradoksalnie: umożliwia miłość, zabezpiecza miłość. Takie podjął ryzyko; nie zawsze nam jest łatwo z tym się pogodzić, ale na końcu może się jeszcze okazać, że to On wiedział lepiej.
Więc co konkretnie mówił wtedy uczniom: czy nie wiemy? Ależ wiemy, bo przecież oni, za Jego pouczeniem i natchnieniem, tych samych tekstów używali potem w swoich pismach i naukach. Sam Mateusz w swojej Ewangelii przytacza takich kluczowych cytatów ponad dwadzieścia, podkreślając przy tym za każdym razem, że to są zapowiedzi, które się właśnie konkretnie wypełniły. Cały ten wędrowny wykład z drogi do Emaus możemy więc w przybliżeniu odtworzyć, zbierając w jedno z Ewangelii, Dziejów i Listów apostolskich te cytaty ze Starego Testamentu lub aluzje do jego treści, które dotyczą przyjścia Mesjasza: ujawniają Jego pochodzenie, zapowiadają sposób Jego przyjścia, działalność Jego poprzednika, Jego własne nauczanie i dzieło, wreszcie Jego śmierć i zmartwychwstanie i dokonane przez Niego zbawienie / Małgorzata Borkowska OSB
Świadectwo, czyli o drodze do Emaus
Zawsze fascynowała mnie ewangeliczna relacja o dwóch uczniach, którzy tak byli pewni, że ich Nauczyciel nie mógł zmartwychwstać (chociaż swoje zmartwychwstanie zapowiadał), że nie poznali Go, kiedy przed nimi stanął. W zestawieniu z tym, co im się wydawało oczywistością, musiała ustąpić cała ich dotychczasowa znajomość Jego wiedzy, Jego prawdomówności i Jego misji; cała dotąd pokładana w Nim ufność. A On, zwycięzca, potraktował to załamanie się ich wiary z ogromną pobłażliwością miłości:
Jezus przybliżył się i szedł z nimi… Oczy ich były jakby zawiązane i nie poznali Go… I zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich Proroków wykładał im, co w we wszystkich Pismach odnosiło się do Niego… Wtedy oświecił ich umysły, aby rozumieli Pisma (Łk 24,15–27.45).
Nie poznali Go: nie mogli poznać, skoro byli święcie przekonani, że nie żyje. To znane zjawisko, że człowiek widzi albo słyszy to tylko, co się spodziewa zobaczyć i usłyszeć: nic tak oczu nie zawiązuje, jak niepodważalne przekonanie. Kto założył z góry, że coś jest niemożliwe, nie zobaczy tego, choćby przed nim stanęło. A Pan dał im żartobliwą lekcję o skutkach ich zaślepienia, ale na końcu przygarnął obu niedowiarków do serca, dając im się poznać. Ci dwaj uczniowie byli jednak nie tylko odbiorcami cudownego żartu Bożego, ale nadto otrzymali najlepszy możliwy wykład hermeneutyki Pisma św. Starego Testamentu: wykład z ust samego Autora. Święty Łukasz w relacji o tym ogranicza się do streszczenia epizodu i nie wymienia zacytowanych wersetów Pisma, ani tym bardziej ich wyjaśnienia; dodaje tylko, że nieco później, już w Jerozolimie, w czasie swojego przyjścia do zgromadzonych razem dziesięciu apostołów, Pan udzielił im wszystkim specjalnej łaski, aby zrozumieli Pisma. Było to absolutnie konieczne, bo ludzie wychowani w Starym Przymierzu musieli zdobyć jasne pojęcie, jak ono prowadzi do Nowego – i jak bardzo konkretnie je zapowiada – zanim by mogli zacząć to Nowe głosić z przekonaniem i zrozumieniem.
A głosić je musieli: to objawienie otrzymali przecież nie tylko dla siebie, ale po to właśnie, żeby móc świadczyć wszędzie: po pierwsze, że Go widzieli Zmartwychwstałego, i po drugie, że to jest realizacja odwiecznego planu Bożego, od wieków przygotowywanego i powoli coraz wyraźniej głoszonego. Mają teraz wszystkim „głosić na dachach” to, co poprzednio nieliczni słyszeli „na ucho” (Mt 10,27). Po co jednak Bogu świadkowie, czyż nie prościej byłoby pokazać Zmartwychwstałego bezpośrednio wszystkim ludziom i raz na zawsze ich wszystkich przekonać, bez potrzeby pośredników, świadków? Z tego, co możemy zauważyć, patrząc na dotychczasowy rozwój objawienia i dziejów, wnioskować można, że Bóg posługuje się raczej jakimś koniecznym minimum oczywistości niż jej pełnią; może dlatego, że taka pełnia oczywistości nie pozostawiałaby by już ludziom wyboru, a On woli naszą wolność niż naszą ewentualną pełnię wiedzy? Raz objawione dobro już by absolutnie nie pozostawiało wyboru; a gdzie nie ma wyboru, nie ma i miłości. Pozostawiając nas w możliwości błędu, a więc także grzechu, paradoksalnie: umożliwia miłość, zabezpiecza miłość. Takie podjął ryzyko; nie zawsze nam jest łatwo z tym się pogodzić, ale na końcu może się jeszcze okazać, że to On wiedział lepiej.
Więc co konkretnie mówił wtedy uczniom: czy nie wiemy? Ależ wiemy, bo przecież oni, za Jego pouczeniem i natchnieniem, tych samych tekstów używali potem w swoich pismach i naukach. Sam Mateusz w swojej Ewangelii przytacza takich kluczowych cytatów ponad dwadzieścia, podkreślając przy tym za każdym razem, że to są zapowiedzi, które się właśnie konkretnie wypełniły. Cały ten wędrowny wykład z drogi do Emaus możemy więc w przybliżeniu odtworzyć, zbierając w jedno z Ewangelii, Dziejów i Listów apostolskich te cytaty ze Starego Testamentu lub aluzje do jego treści, które dotyczą przyjścia Mesjasza: ujawniają Jego pochodzenie, zapowiadają sposób Jego przyjścia, działalność Jego poprzednika, Jego własne nauczanie i dzieło, wreszcie Jego śmierć i zmartwychwstanie i dokonane przez Niego zbawienie / Małgorzata Borkowska OSB
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa. Autorka wielu prac teologicznych i historycznych, felietonistka. Napisała m.in. nagrodzoną (KLIO) w 1997 roku monografię „Życie codzienne polskich klasztorów żeńskich w XVII do końca XVIII wieku”. Wielką popularność zyskała wydając „Oślicę Balaama. Apel do duchownych panów” (2018). Obecnie wygłasza konferencje w ramach Weekendowych Rekolekcji Benedyktyńskich w Opactwie w Żarnowcu na Pomorzu, w którym pełni funkcję przeoryszy.