Do ciotusieńki dobrodziejki Zobacz większe

24,00 zł

Sugerowana cena producenta
Sugerowana cena producenta

Informacje dodatkowe

Wydanie Drugie, 2019
ISBN 9788373549159
Oprawa Miękka
Format 125x195
Stron 193
Brak Tekst który się nie wyświetla i musi być na końcu, jeśli nie ma podtyułu

Podziel się

Małgorzata Borkowska OSB

Do ciotusieńki dobrodziejki

Pannie Potencjanie (później Adelchedzie) Zaliwaczance tyle tylko wiadomo, co z jej własnych listów. Nie będziemy więc tego we wstępie powtarzać, niech mówi sama. Powiedzmy jedynie, że była benedyktynką w Nieświeżu, skąd jeszcze jako nowicjuszkę posłano ją na fundację do Orszy.

Jej język, nie pozbawiony zresztą cech kresowych, tu i tam wymaga już dziś objaśnień, podobnie jak realia miejsca i czasu, a zwłaszcza dramatis personae. Oboczności form, jak „jeno/jedno”, „tylo/tylko” i wiele innych, są typowe dla ówczesnej kresowej polszczyzny. Łaciny, na szczęście dla dzisiejszego czytelnika, znała panna Potencjana tyle tylko, ile potrzebowała do brewiarza, i mało kiedy używa jej w listach do czego innego niż do dat, które najczęściej są u niej nazwami świąt liturgicznych.

Listy obejmują lata 1640–1682. Są między nimi długie luki i nie zawsze wiadomo, czy są to przerwy w korespondencji, czy też skutek zaginięcia listów. Ogólnie biorąc, korespondencja wydaje się częstsza w okresach różnorakich kłopotów, rzadsza w czasach spokojnych. W długim okresie wojennym ustaje oczywiście zupełnie.

Tło historyczne tej korespondencji to najpierw ostatnie lata okresu stabilizacji politycznej i wzmożonej akcji fundowania nowych klasztorów; z samego tylko nieświeskiego klasztoru benedyktynek wyszło aż pięć fundacji, z których orszańska była ostatnia. Następnie są to lata wojny i tułaczki; potem trudne lata powojenne. Na problemy bytowe i prawne nakładają się ówczesne kontrowersje o tekst Reguły dla benedyktynek; było w siedemnastowiecznej Polsce aż sześć różnych jej opracowań, a spory bywały zażarte.

Tekst listów podany jest w dzisiejszej ortografii; skróty rozwiązano; interpunkcja i podział na akapity pochodzą od wydawcy; wszelkie potknięcia stylistyczne zachowano starannie. Nadto w wydaniu dodano pod osobną (rzymską) numeracją kilkanaście tekstów pochodzących od innych osób, z tego samego czasu i środowiska, które mogą rzucić światło na opisywane wypadki.

Więcej szczegółów

W Bodze wielebna panno Radoszowska, umiłowana moja ciotusieńko

Już po odjachaniu jegomości pana Kintowta, który zabrał pierwsze nasze listy, przyjachał do nas z Orszej jegomość pan Żuk, panny Katarzyny naszej rodzony, co go księżna jejmość panna ksieni użyła do sprawienia tej fundacjej, i gdy go panna starsza nasza pytała, jeśli już na nasz przyjazd wszytko gotowo, odrzekł z wielkim animuszem, że i gotowo wszytko, i kościół blisko. Zdumielichmy się nie pomału, wszytkie będąc w sieni, gdy z nim panna starsza mówiła, i pytała dalej, jako blisko. Odrzekł, że jeno stąpić, na drugiej ulicy, fara. Tum ja dopiero wspomniała, że w Orszej i takiego fundatora nie masz, jako w Mińsku był, zgoła nikogo, jedno co księżna jejmość panna ksieni z posagów naszych sumę pewną nazbierała, za to dom kupilim. Aż i ten, co kupował, ile świecki i klasztornych potrzeb nieświadom, niewiele widać słuchał, co mu panna ksieni powiadała, jedno tak kupił, jako mu było nałacniej. Przydał i to, że prowizja nasza jest u pana sędziego na Jarmoliczach, a żniwa tego roku wczesne, już się kończą, tedy pan sędzia we dwie niedziele pośle zboże podwodami do Witebska, stamtąd płytami do Rygi, i jako tylko flisy wrócą, będzie mógł płacić.

Tu panna starsza nasza w desperacji pisze do księżnej jejmości panny ksieni o wsparcie, bo to i mieszkać będziem jako wileńskie kletki, i żyć nie ma za co, dopiero aż flisy, da Bóg, wrócą. Ja zaś ciebie, moja namilsza ciotusieńko, pokornie proszę: racz dojść, czyby się nie dało użyć księżny jejmości panny ksieni, iżby mnie pozwoliła nazad do Nieświeża wrócić się i tam się profesować. Ty wiesz, moja ciotusiu, że nie ubóstwa mi strach, bo i sama nie z wielkiego dworu ani z imbiru i muszkateli do klasztora przyszłam; jeno żem rozumiała, że miał być klasztor prawdziwy, a ot, jako wyszło. Strony posagu będzie obojętność, bo moja uboga sumka już na Orszą poszła, toć i mnie za nią trzeba by iść; ale wiesz, moja ciotusieńko, że się pracy nie lękam, choć konwierszką być, jedno żeby prawdziwy klasztor był i z prawdziwym zamknięciem, jako Kościół stanowi, porządnie. Jutro jedziem, bo jechać musim, ani tu czekać, ani zawracać nie sposób; ale tam w Orszej czekać będę listu waszmości jako zbawienia. A tak zostaję jako serdecznie kochająca, waszmości, moja ciotusieńko, siostrzyczka i Bogomodlca

Napisz recenzje

Do ciotusieńki dobrodziejki

Do ciotusieńki dobrodziejki

Pannie Potencjanie (później Adelchedzie) Zaliwaczance tyle tylko wiadomo, co z jej własnych listów. Nie będziemy więc tego we wstępie powtarzać, niech mówi sama. Powiedzmy jedynie, że była benedyktynką w Nieświeżu, skąd jeszcze jako nowicjuszkę posłano ją na fundację do Orszy.

Jej język, nie pozbawiony zresztą cech kresowych, tu i tam wymaga już dziś objaśnień, podobnie jak realia miejsca i czasu, a zwłaszcza dramatis personae. Oboczności form, jak „jeno/jedno”, „tylo/tylko” i wiele innych, są typowe dla ówczesnej kresowej polszczyzny. Łaciny, na szczęście dla dzisiejszego czytelnika, znała panna Potencjana tyle tylko, ile potrzebowała do brewiarza, i mało kiedy używa jej w listach do czego innego niż do dat, które najczęściej są u niej nazwami świąt liturgicznych.

Listy obejmują lata 1640–1682. Są między nimi długie luki i nie zawsze wiadomo, czy są to przerwy w korespondencji, czy też skutek zaginięcia listów. Ogólnie biorąc, korespondencja wydaje się częstsza w okresach różnorakich kłopotów, rzadsza w czasach spokojnych. W długim okresie wojennym ustaje oczywiście zupełnie.

Tło historyczne tej korespondencji to najpierw ostatnie lata okresu stabilizacji politycznej i wzmożonej akcji fundowania nowych klasztorów; z samego tylko nieświeskiego klasztoru benedyktynek wyszło aż pięć fundacji, z których orszańska była ostatnia. Następnie są to lata wojny i tułaczki; potem trudne lata powojenne. Na problemy bytowe i prawne nakładają się ówczesne kontrowersje o tekst Reguły dla benedyktynek; było w siedemnastowiecznej Polsce aż sześć różnych jej opracowań, a spory bywały zażarte.

Tekst listów podany jest w dzisiejszej ortografii; skróty rozwiązano; interpunkcja i podział na akapity pochodzą od wydawcy; wszelkie potknięcia stylistyczne zachowano starannie. Nadto w wydaniu dodano pod osobną (rzymską) numeracją kilkanaście tekstów pochodzących od innych osób, z tego samego czasu i środowiska, które mogą rzucić światło na opisywane wypadki.