Zobacz większe
34,00 zł
Wydanie | Pierwsze, 2019 |
ISBN | 9788373549111 |
Oprawa | Miękka ze skrzydełkami |
Format | 145x205 |
Stron | 253 |
Ebook | https://tyniec.com.pl/ksiazki-malgorzaty-borkowskiej-osb/1402-e-book-porozmawiajmy-jak-borkowska-z-borkowskim-9788373549272.html |
Małgorzata Borkowska OSB, Igor Borkowski
Usiedliśmy rozmawiać. Niby to nie był pierwszy raz, niby wcześniej to się już zdarzało. Teraz okazało się, że będziemy rozmawiać inaczej. To znaczy, w jakimś stopniu będziemy rozmawiać, a w jakimś, większym, jedno będzie mówić, a drugie będzie słuchać (czasem zadając pytania, czasem coś wtrącając, czasem nieco prowokowane odpowiadając). Nazywamy się tak samo, przynajmniej częściowo interesuje nas, choć z różnych perspektyw, fenomen życia zakonnego (a najbardziej żeńskiego, klauzurowego, na ziemiach polskich; to w przypadku Borkowskiego, Borkowska w bogatszych i wielowątkowych kontekstach jest mistrzynią). Postanowiliśmy się na spokojnie rozmówić. Owoc tego rozmawiania Czytelnik znajdzie w książce. Pytającego Borkowskiego fascynuje i zastanawia, jak to jest, że się jednak decyduje na życie zakonne, wspólnotowe, mnisze. Oględnych czy uogólniających wyjaśnień jest wiele, trudno wytłumaczyć coś tak osobistego i niewyrażalnego jak fenomen powołania. Dlatego w rozmowie wiele będzie właśnie o tym, jak to się wszystko z tak zwanym wstąpieniem dzieje. My, Borkowscy, tak mamy, że patrzymy na życie zakonne, żeńskie, mówiąc między nami szczerze, chyba jeszcze bardziej niż męskie, z prostą sympatią i naturalnym zrozumieniem, oby (to w odniesieniu do Borkowskiego) bez protekcjonalności, miejmy nadzieję (to co do Borkowskiej) bez nieuzasadnionej idealizacji. Czy nam się uda mówić ze sobą szczerze, ocenią Świadkowie, czyli Czytelnicy.
Borkowska znalazła się w niepowtarzalnym miejscu w niezwykłym czasie. Pewnie każdy ma taki czas i takie miejsce, ale w biografii Borkowskiej wyraźnie dostrzegalne jest następstwo i skutki tych spotkań na drodze życia. Nie chodzi tu wyłącznie o spotkania z Ludźmi, jeśli mamy na myśli warstwę realną, doczesną. Chodzi także o spotkania z bohaterami zbiorowej wyobraźni, o spotkania ze słowem, tekstem, relacją, którą buduje. Bardzo to wszystko Borkowskiego będzie ciekawić, dlatego sporo miejsca poświęci dociekaniu, jak to było z tym słowem. Chyba wie, o co pyta, skoro ma do czynienia z Borkowską Wielu Wcieleń, także z Pisarką (Borkowski od lat czyta na zajęciach z kreatywnego pisania „Bajki starej mniszki”, a później prosi, by według wzoru własną napisać. Współczesna napisała, to i kolejni Współcześni mogą próbować). Prosimy wspólnie o wybaczenie, że zaprzątniemy uwagę Czytelnika prywatnymi sprawami, oboje jesteśmy z pierwszego wykształcenia polonistami, trudno czynić zarzut z tego, że o polonistyce tyle będzie. Będzie, bo musimy sobie wszystko wyjaśnić. Borkowska wciąż będzie zmierzać, a Borkowski skutecznie przeszkadzać w tej wędrówce, do tego, by Czytelnikom powiedzieć to, co ważne. Borkowski jest tu słabszym ogniwem, łapanym na nieznajomości rzeczy, na zadawaniu nietrafionych pytań, na ujawnianiu wstydliwych przekonań. Trudno. Tak było, niech będzie w formie drukowanej.
Rozmawialiśmy długo, z przerwami, co jakiś czas. Umówiliśmy się, jak Borkowska z Borkowskim, że to nie będzie klasyka gatunku, że to nie będzie wywiad-rzeka, który w centrum stawia biografię w chronologicznym jej układzie („Urodziła się pani i co było dalej…?”). Borkowski, który odpowiada za kształt tekstu, zapatrzył się na książeczkę-bibelot „Do ciotusieńki dobrodziejki…”, powieść epistolarną, fikcyjną w treści i w odniesieniu do bohaterów, realną w formie i autorstwie (ilu się nabrało, wie tylko Borkowska, wydawca i nabrani, gdyby się zliczyli). Borkowska chyba jednak chciała, by było za porządkiem od narodzin do dnia dzisiejszego, zgodnie z kalendarzem, logiką, następstwem czasu i faktów. Borkowskiemu udało się przekonać, że może być inaczej, nie musi być za porządkiem (między nami mówiąc, wziął po prostu na przeczekanie).
Przeczekanie jest ważne. Rzecz, którą Czytelnik ma w ręku, powstawała i pisała się długo. Rozmawialiśmy w Staniątkach, gdzie Borkowska czasowo była osiedlona w delegacji, dialogowaliśmy w wielu rozmaitych okolicznościach, gdy już wróciła do Żarnowca. Borkowski chciał napisać „do siebie”, bo wciąż trudno mu zrozumieć, że mniszka może być u siebie wszędzie, gdzie obowiązek i potrzeba wskażą. Borkowska potrafi. Niby młoda nie jest, a jednak żywotna i intrygująca. Dlatego, by nie przedłużać, wspólnie zapraszamy do lektury, do przysłuchiwania się, jak to w rozmowie Borkowskiego z Borkowską było.
Porozmawiajmy jak Borkowska z Borkowskim
Usiedliśmy rozmawiać. Niby to nie był pierwszy raz, niby wcześniej to się już zdarzało. Teraz okazało się, że będziemy rozmawiać inaczej. To znaczy, w jakimś stopniu będziemy rozmawiać, a w jakimś, większym, jedno będzie mówić, a drugie będzie słuchać (czasem zadając pytania, czasem coś wtrącając, czasem nieco prowokowane odpowiadając). Nazywamy się tak samo, przynajmniej częściowo interesuje nas, choć z różnych perspektyw, fenomen życia zakonnego (a najbardziej żeńskiego, klauzurowego, na ziemiach polskich; to w przypadku Borkowskiego, Borkowska w bogatszych i wielowątkowych kontekstach jest mistrzynią). Postanowiliśmy się na spokojnie rozmówić. Owoc tego rozmawiania Czytelnik znajdzie w książce. Pytającego Borkowskiego fascynuje i zastanawia, jak to jest, że się jednak decyduje na życie zakonne, wspólnotowe, mnisze. Oględnych czy uogólniających wyjaśnień jest wiele, trudno wytłumaczyć coś tak osobistego i niewyrażalnego jak fenomen powołania. Dlatego w rozmowie wiele będzie właśnie o tym, jak to się wszystko z tak zwanym wstąpieniem dzieje. My, Borkowscy, tak mamy, że patrzymy na życie zakonne, żeńskie, mówiąc między nami szczerze, chyba jeszcze bardziej niż męskie, z prostą sympatią i naturalnym zrozumieniem, oby (to w odniesieniu do Borkowskiego) bez protekcjonalności, miejmy nadzieję (to co do Borkowskiej) bez nieuzasadnionej idealizacji. Czy nam się uda mówić ze sobą szczerze, ocenią Świadkowie, czyli Czytelnicy.
Borkowska znalazła się w niepowtarzalnym miejscu w niezwykłym czasie. Pewnie każdy ma taki czas i takie miejsce, ale w biografii Borkowskiej wyraźnie dostrzegalne jest następstwo i skutki tych spotkań na drodze życia. Nie chodzi tu wyłącznie o spotkania z Ludźmi, jeśli mamy na myśli warstwę realną, doczesną. Chodzi także o spotkania z bohaterami zbiorowej wyobraźni, o spotkania ze słowem, tekstem, relacją, którą buduje. Bardzo to wszystko Borkowskiego będzie ciekawić, dlatego sporo miejsca poświęci dociekaniu, jak to było z tym słowem. Chyba wie, o co pyta, skoro ma do czynienia z Borkowską Wielu Wcieleń, także z Pisarką (Borkowski od lat czyta na zajęciach z kreatywnego pisania „Bajki starej mniszki”, a później prosi, by według wzoru własną napisać. Współczesna napisała, to i kolejni Współcześni mogą próbować). Prosimy wspólnie o wybaczenie, że zaprzątniemy uwagę Czytelnika prywatnymi sprawami, oboje jesteśmy z pierwszego wykształcenia polonistami, trudno czynić zarzut z tego, że o polonistyce tyle będzie. Będzie, bo musimy sobie wszystko wyjaśnić. Borkowska wciąż będzie zmierzać, a Borkowski skutecznie przeszkadzać w tej wędrówce, do tego, by Czytelnikom powiedzieć to, co ważne. Borkowski jest tu słabszym ogniwem, łapanym na nieznajomości rzeczy, na zadawaniu nietrafionych pytań, na ujawnianiu wstydliwych przekonań. Trudno. Tak było, niech będzie w formie drukowanej.
Rozmawialiśmy długo, z przerwami, co jakiś czas. Umówiliśmy się, jak Borkowska z Borkowskim, że to nie będzie klasyka gatunku, że to nie będzie wywiad-rzeka, który w centrum stawia biografię w chronologicznym jej układzie („Urodziła się pani i co było dalej…?”). Borkowski, który odpowiada za kształt tekstu, zapatrzył się na książeczkę-bibelot „Do ciotusieńki dobrodziejki…”, powieść epistolarną, fikcyjną w treści i w odniesieniu do bohaterów, realną w formie i autorstwie (ilu się nabrało, wie tylko Borkowska, wydawca i nabrani, gdyby się zliczyli). Borkowska chyba jednak chciała, by było za porządkiem od narodzin do dnia dzisiejszego, zgodnie z kalendarzem, logiką, następstwem czasu i faktów. Borkowskiemu udało się przekonać, że może być inaczej, nie musi być za porządkiem (między nami mówiąc, wziął po prostu na przeczekanie).
Przeczekanie jest ważne. Rzecz, którą Czytelnik ma w ręku, powstawała i pisała się długo. Rozmawialiśmy w Staniątkach, gdzie Borkowska czasowo była osiedlona w delegacji, dialogowaliśmy w wielu rozmaitych okolicznościach, gdy już wróciła do Żarnowca. Borkowski chciał napisać „do siebie”, bo wciąż trudno mu zrozumieć, że mniszka może być u siebie wszędzie, gdzie obowiązek i potrzeba wskażą. Borkowska potrafi. Niby młoda nie jest, a jednak żywotna i intrygująca. Dlatego, by nie przedłużać, wspólnie zapraszamy do lektury, do przysłuchiwania się, jak to w rozmowie Borkowskiego z Borkowską było.
Odbiorca: :
* Pola wymagane
lub Anuluj
Idea tego spotkania wykluczyła rozmowy na tematy bieżące: społecznie, politycznie, ideowo. One są bardzo ważne i mieliśmy tego świadomość. Chcieliśmy pozostać przy tym nurcie refleksji, który prowadził nas przez spostrzeżenia życiowo ugruntowane. Można powiedzieć, tym nurtem, który przeszedł pomyślnie próbę czasu. Tu zapewne widać będzie różnicę, która ujawnia się, gdy wywiad-rzekę prowadziłby z Osobą dziennikarz praktykujący w zawodach medialnych. Liczyłaby się aktualność, nowość, odniesienie do spraw istotnych, ważnych, także wartość, która wywodzi się z ryzyka rozsądzania, oceniania czy zajmowania stanowiska wobec spraw bieżących, zawsze podlegających kolejnym weryfikacjom. Pytał były praktyk dziennikarstwa, więc sobie ten wartki nurt zdarzeń odpuścił. Uznaliśmy nie tyle, że tak będzie bezpieczniej, ale że tak będzie nieco chłodniej, a więc może i nieco ponadczasowo.
Wywiad biograficzny czy dziennikarski wywiad-rzeka ma ustaloną i spetryfikowaną formę, jego czytelnicy zwykle wiedzą, czego oczekują, na co mogą liczyć, czego się w takiej rozmowie i po takiej rozmowie spodziewać. Postanowiliśmy, Borkowska z Borkowskim, nie bez sporów i poświęcenia czasu, by ostatecznie przystać na takie rozwiązanie, by w tej rozmowie konwencję gatunkową nieco zmienić. Jedno powiedziało, że to kasza i nikt niczego z sensem w tym nie znajdzie, bo brak następstwa, wynikania, łańcuchów przyczynowo-skutkowych. Drugie tylko tak chciało, by nie iść utartą drogą i wciąż nie obiecywać, że zaraz się dowiemy, co było dalej. Ustaliliśmy, że chyba jednak wspólnie wprowadzamy nowy typ tego typu wywiadu, niby wciąż jest on biograficzny, ale biografia staje się tu pretekstem do pytań, na które odpowiada się obok życiorysu, wcale w tych odpowiedziach nie będziemy mieć nowych danych dotyczących Borkowskiej. Będziemy wędrować po obrzeżach, po skojarzeniach, peryferiach. Bo tu ważne mają być tematy, motywy, wartości i ich związek z Borkowską.
Długa rozmowa biograficzna rodzi specyficzną więź między jej uczestnikami. Bardzo nam zależy, by Czytelnik stał się uczestnikiem naszego dialogu, by stał się po prostu Borkowską lub Borkowskim i wspólnie z nami, Borkowskimi, porozmawiał sobie, powspominał, wrócił do dzieciństwa, zastanowił się, kto ją (lub jego) życiowo formował, co czytała (lub czytał) w dzieciństwie, jakie znaczenie mieli ludzie wokół, co wyniosło się z domu rodzinnego, co ze szkoły, co dały studia lub życie zawodowe i rodzinne. Czasy? Polityka? Bóg? A co z Bogiem?
Konwencja rozmowy została w naszej książce złamana jeszcze raz. Rozmowa zakłada proporcjonalne zaangażowanie obu stron. Rozmawiać będziemy jak Borkowska z Borkowskim, ale to jest jednak (i tak miało być) mówienie Borkowskiej i próba słuchania przez Borkowskiego. Dlaczego Borkowska tu mówi? Bo ma coś do powiedzienia. Dlaczego Borkowski słucha? Bo się ćwiczy z słuchaniu, a to naprawdę nie jest prosta i łatwa sztuka. Niech mu będzie wybaczone, jeśli się zbyt często odezwie nieproszony.
Małgorzata (Anna) Borkowska OSB, ur. w 1939 r., benedyktynka, historyk życia zakonnego, tłumaczka. Studiowała filologię polską i filozofię na Uniwersytecie im. Mikołaja Kopernika w Toruniu, oraz teologię na KUL-u, gdzie w roku 2011 otrzymała tytuł doktora honoris causa.
Igor Borkowski, polonista, dziennikarz, profesor Uniwersytetu Wrocławskiego i Uniwersytetu Humanistyczno-społecznego SWPS. Absolwent wrocławskiej polonistyki. Pracował jako dziennikarz w „Wieczorze Wrocławia”, „Dzień Dobry” i „Panoramie Dolnośląskiej”. Współpracował ze „Sprawami Nauki” i „Polityką”. Redaktorował w „Uniwersytecie Wrocławskim” i „Akademisches Kaleidoskop”, gdy był rzecznikiem prasowym Uniwersytetu Wrocławskiego. Zajmuje się badaniem języka polityki, perswazji językowej, wyzwaniami edukacji medialnej, a najłatwiej skojarzyć go z publikacjami dotyczącymi tanatologii albo reportażu dziennikarskiego.